Moda na nudziaki wypłynęła mniej więcej rok temu, jednak cieliste szminki wciąż utrzymują swoją wysoką pozycję. Odpowiednio dobrany odcień i tonacja mogą zdziałać cuda i świetnie współgrać z każdym rodzajem makijażu. Do tej pory myślałam jednak, że ten rodzaj szminek KOMPLETNIE mi nie pasuje i po wielu próbach na długi czas odpuściłam sobie szukanie idealnego dla mnie cielistego odcienia . Moje usta mają naturalnie dosyć ciemny kolor , który przyciemniał każdą tego typu pomadkę, dzięki czemu za każdym razem uzyskiwałam efekt sinych ust , co niekoniecznie prezentowało się efektownie. Jakiś czas temu natknęłam się jednak na wizażu na wzmiankę o szmince Catrice z serii Ultimate Colour w odcieniu 190 (The Nuder The Better) i postanowiłam spróbować ten ostatni raz. Przekonały mnie do tego głównie pochlebne recenzje na wizażu no i oczywiście niska cena ( 16,99 ) i... przepadłam! Odcień The Nuder The Better jest dla mnie wręcz idealny ! Wystarczająco ciepły, w
Lubicie czerwone usta ? W poście o Chanel no 5 pisałam Wam, że uwielbiam wszystko, co klasyczne . Tak samo jest z czerwoną szminką , jednak mimo mojej miłości do niej, rzadko noszę czerwień na ustach . Na co dzień, kiedy ubieram workery i spędzam cały dzień na uczelni, raczej nie sprawdziłaby się ona idealnie, a jeśli chodzi o wieczory, to wydaje mi się, że lepiej wyglądam w różach . Myślę, że większość z Was nie spędza dni na bankietach, dlatego dzisiaj chciałabym pokazać Wam nieco mniej wymagający rodzaj czerwieni , a mianowicie tą w tonach pomarańczowych . Moim zdaniem ta wersja pasuje nawet do conversów i skórzanej kurtki :) Mowa o szmince Rouge Extreme Long-Lasting lip color 21i firmy Art Deco . To prawdziwy bojownik, jeśli chodzi o dłuuugie dni, ponieważ jest praktycznie nie do zdarcia ! Lubię ją za to, że można dzięki niej uzyskać za równo mocny jak i delikatny efekt, stopniując natężenie koloru . Cena to ok 60 zł. Niestety, w związku z tym, że je
Cześć dziewczyny! Macie dosyć zimy tak jak ja? Już nie mogę doczekać się pierwszych wiosennych promieni i tej cudownej atmosfery, którą można wyczuć w powietrzu. Osobiście uważam, że wiosna ma swój zapach, zgadzacie się z tym? Pogoda taka jak teraz, czyli jedna wielka szarość za oknem nie wpływa na mnie dobrze, zwłaszcza, że jutro poniedziałek. :) W takich dniach jak dzisiaj lub w momencie, kiedy mój humor nie należy do najlepszych, funduję sobie potężną dawkę motywacji, uśmiechu i pozytywnej energii, którymi chciałabym się podzielić dzisiaj z Wami. Ot, taka odskocznia od tradycyjnych tematów na moim blogu. Poniższy filmik już umieszczałam chyba wszędzie, gdzie tylko się da. Na mnie wciąż wywiera ogromne wrażenie. Niby tylko 3 minuty, ale motywacja pełną parą, zobaczcie same: TO JEST TWOJE ŻYCIE - ŻYJ ŚWIADOMIE!
Kallos Crema al Latte i L'biotica Biovax to bez wątpienia najsławniejsze maski w całej blogosferze. Sama miałam problem ze zdecydowaniem się na jedną z nich, a ponieważ zdania były podzielone postanowiłam kupić obie :) Często pytacie mnie o ich działanie w komentarzach, dlatego postanowiłam nie robić dwóch osobnych recenzji, ale jedną porównawczą. Na pewno w określeniu zwycięzcy zaważa działanie , ponieważ to ono jak dla mnie jest kluczową sprawą. Wolałabym używać śmierdzącej i ciężkiej w obsłudze, ale genialnie działającej maski niż pachnącej, w ślicznym opakowaniu, ale kiepskiej. Pomiędzy tymi maskami jednak nie ma moim zdaniem aż tak wielkiej różnicy w działaniu, dlatego warto zwrócić uwagę także na kilka innych aspektów: Latte: 4,99 za 275 ml (dostępne są także wersje 1000 ml za 9,99 ) Biovax: 18 zł za 250 ml (jako gratis dostajemy do niej saszetkę serum do końcówek oraz czepek termoochronny ) Podejrzewam, że potencjalna klientka stojąc pr
Cześć dziewczyny, dzisiaj chciałabym Wam szybko przedstawić jak moje włosy prezentowały się w styczniu . Wciąż trzymam się mojej sprawdzonej pielęgnacji i nie wprowadzam większych zmian, dlatego nie widzę sensu rozpisywania się na ten temat. :) Oto one: Wybaczcie szlafrok! :) Zdjęcie na balkonie, ponieważ zależało mi na tym, żeby pokazać Wam ich kolor , o który często się pytacie. W styczniu obcięłam smętne końcówki , które mogłyście zobaczyć w notce o włosach po 6 miesiącach zapuszczania i włosomaniactwa WŁOSY W POPRZEDNIM MIESIĄCU: Obecnie moja pielęgnacja wygląda następująco: Szampon - ten który akurat stoi w łazience, ponieważ uważam, że szampon ma myć a nie pielęgnować :) Maski - Kallos Latte oraz Biovax zamiennie dwa razy w tygodniu, czyli w moim przypadku przy każdym myciu, tuningowane półproduktami: kwasem hialuronowym, gliceryną, spiruliną i keratyną . Odzywki - Głównie ukochana Garnier Ultra Doux z olejkiem z awokado i masłem
Odkąd pamiętam fascynowały mnie ponadczasowe damy i wszystko, co kojarzy Wam się z nazwiskami Monroe, Hepburn, Kelly i Chanel a współcześnie i mniej poważnie Waldorf . Jeśli tak jak ja marzycie o satynowych pościelach, haftowanych opaskach na oczy, sznurach pereł, szafy pełnej małych czarnych i balerinkach we wszystkich kolorach tęczy , jestem pewna, że szybko zrozumiecie mnie oraz to, co zamierzam Wam dzisiaj przekazać. Pewnie każda z Was chociaż raz chciała mieć Chanel no 5 . Chciałabym pokochać Chanel no 5 . Chciałabym pałać do tych perfum niekończoną miłością, czcić je na swojej toaletce, używać codziennie rano oraz wydawać ostatnie pieniądze na kolejne buteleczki. Chciałabym przy każdym ich użyciu czuć się jak Marilyn Monroe , ich pierwsza ambasadorka. Chciałabym ich nazwą odpowiadać na pytania "pięknie pachniesz, co to za zapach?". Naprawdę chciałabym, aby ten owiany mistycyzmem element kobiecej kultury był jednocześnie elementem mojego życia, ale najbard